Przejażdżka ścieżką rowerową Puck – Władysławowo

Atrakcje ziemi puckiej z klocków legoOstatnia niedziela wakacji była jednym z cieplejszych dni tego lata  z temperaturą dochodzącą do 27 st. C. Tego właśnie dnia zaplanowałem wycieczkę rowerową na ok. 20 km trasie z Pucka do Władysławowa i z powrotem. Trasa prowadziła w większości ścieżką rowerową, a po części mało uczęszczanymi drogami lokalnymi. Była na tyle łatwa, że 7- , 8-latki nie narzekały na zmęczenie. Nasza ośmioosobowa ekipa w składzie Dorota, Justyna, Marta z synem Mateuszem, Mariusz z synem Mateuszem i ja Andrzej z synem Wiktorem, wyruszyła z portu w Pucku. Udaliśmy się ścieżką prowadzącą przez łąki w kierunku Kaczego Winkla, czyli miejsca gdzie droga wojewódzka Reda – Hel styka się z Zatoką Pucką. Znajduje się tam spory parking i punkt widokowy. W tym roku nieopodal parkingu ulokowała się letnia filia Muzeum Volkswagena z Pępowa, prezentująca w namiocie kilka pojazdów tej marki. Konstrukcja z reklamą muzeum okazuje się być jednocześnie wieżą widokową, z którego to faktu skwapliwie korzystamy.

Niebawem docieramy do Swarzewa, gdzie odbywają się dożynki powiatowe. W swarzewskim sanktuarium trwa nabożeństwo, wokół gwar, na pobliskim skwerze siedzą słomiane kukły promujące rządowy program 500+. Stwierdziliśmy, że wykorzystamy okazję i obejrzymy teraz Muzeum Kocham Bałtyk, które z Bałtykiem ma niewiele wspólnego, a z muzeum to już nic. Właściwszą nazwą byłoby np. Wystawa Kocham LEGO. Obiekt prezentuje makiety wykonane z duńskich klocków, dzieci mogą też budować własne konstrukcje. Dodatkowo znajdziemy tam kilka namalowanych obrazów 3D, przy których zwiedzający mogą pozować do efektownych zdjęć. Aby uzasadnić nazwę i wpompowane fundusze unijne – trzeba było dołożyć też treść edukacyjną – stąd kilkanaście mikroskopów, trochę zdjęć przyrodniczych, kuwety z piaskiem i muszelkami oraz mini karta pracy z kilkoma zadaniami. Dało się niestety odczuć, że to zrobione na siłę aby projekt przebrnął przez unijne sito. Jest też duże stanowisko z grą planszową – nie opiszę, bo nie przyjrzałem się zanadto jej regułom. Typowa 4-osobowa rodzina zapłaci za wejście w sezonie wakacyjnym 42 zł – według mnie to dużo. Dodam jeszcze tylko, że w dwuletnim budynku przeciekał dach a pociągu z kloców LEGO nie można było wprawić w ruch – naciskanie przycisków nie dawało żadnego rezultatu.

Ze Swarzewa pojechaliśmy dalej na północ, aż dotarliśmy do miejsca we Władysławowie, gdzie ścieżka rowerowa skręca na wschód kierując cyklistów ku Półwyspowi Helskiemu.  Odpoczęliśmy nieco, posililiśmy się, i ruszyliśmy z powrotem do Swarzewa – na imprezę dożynkową. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na lody oraz zobaczyć na własne oczy 240-metrową kładkę prowadzącą przez podmokłe tereny aż do brzegu Zatoki Puckiej. Kładka, będąca jednocześnie ścieżką edukacyjną „Słone Łąki” (te unijne dopłaty…) faktycznie robi wrażenie. Chowają się przy niej mola – brzeźnieńskie (130 m długości) i orłowskie (180 m). Pomost wykonany z desek kompozytowych powinien posłużyć długie lata. Nieopodal kładki znajduje się bardzo ładny skwer i plac zabaw. A wszystko to we władysławowskiej dzielnicy Szotland.

Wróciliśmy do najważniejszej dziś miejscowości w powiecie puckim – Swarzewa. I skierowaliśmy się w sam środek cyklonu – na boisko, gdzie dręczył uszy zespół Power Play. Morze ludzi, kolejki po darmową grochówkę, dmuchańce – zjeżdżalnie, odpustowe cukierki, pistolety i inne gadżety, wiejskie ciasta, bigos, kiełbaski i karkówka z grilla, piwo, hałas nie do zniesienia – wszystko czego można oczekiwać po solidnych dożynkach. A nawet więcej – pan Adam Radtke z Sobieńczyc zaprezentował pięknie odrestaurowany ciągnik rolniczy Lanz Bulldog z lat 30-tych XIX w. Nie codziennie można obejrzeć takie cacko.

Upał dawał się we znaki, czas płynął nieubłaganie – pora wracać do Pucka. Tutaj przy pomniku gen. Hallera kończymy naszą wycieczkę po przejechaniu skromnych 21 km.

 

 

Komentowanie jest wyłączone