Od piątku do niedzieli mieliśmy zaplanowaną imprezę firmową w wojskowym ośrodku wypoczynkowym Rewita DWD Waplewo w miejscowości Maróz, kilkanaście kilometrów na południe od Olsztynka. Nie miałem specjalnie ochoty na spływ Marózką ani na żeglowanie po olsztyńskim Ukielu, ani tym bardziej na leżenie brzuchem do góry przez całą sobotę w ośrodku. Postanowiłem skrócić wyjazd i już w sobotę rano wyruszyć w drogę powrotną – rowerem.
Po piątkowej wieczorno-nocnej imprezie i sobotnim śniadaniu byłem gotowy do drogi. Rower zmontowany, w sakwie wszystko co potrzebne, zapas napojów i batonów zgromadzony. Po zamontowaniu smartfona z wyrysowanym w mapach Google’a przebiegiem trasy mogłem ruszać. O 9:27 wystartowałem spod głównego pawilonu ośrodka Rewita. W zanadrzu miałem trzy warianty. Pierwszy, ekstremalny – dotrzeć rowerem do Pruszcza Gdańskiego, gdzie pod firmą zostawiłem samochód – ok. 175 km. Druga opcja – dojechać do Tczewa, skąd do Pruszcza kursuje SKM – ok. 153 km. I ostatni wariant, tzw. plan minimum – zakończyć podróż w Malborku, a dalej udać się pociągiem PR – ok. 130 km.
Pogoda dopisywała, więc podróż przebiegała całkiem przyjemnie a kilometry trasy przyrastały w tempie ok. 20 na godzinę. Jednak kilka postojów poświęconych na zrobienie zdjęć czy przekąszenie batona spowodowało, że tempo pokonywania trasy spadło poniżej założonego, co wywołało u mnie lekki niepokój. Niepokój ten narósł do tego stopnia, że stwierdziłem iż rezygnuję z obiadu, bo to zbytnia strata czasu. O godz. 12 w Ostródzie na jedzenie było za wcześnie, o godz. 13 w Miłomłynie zjadłem tylko bułkę-zapiekankę z piekarni. A dalej już nie było specjalnie możliwości aż do Dzierzgonia, gdzie dojechałem o 15:20. Tutaj byłem już w takim stanie, że nie myślałem o pustym żołądku, ale o tym aby jak najszybciej znaleźć się w Malborku. Wydawało mi się, że to już niedaleko, jakieś maksymalnie 15 kilometrów… Z tą myślą ruszyłem naprzód drogą wojewódzką 515. Gdy po kilku kilometrach ujrzałem tablicę „Malbork 22 km”, mój zapał ostygł. Była 15:40, a wiedziałem że pociąg z Malborka odjeżdża o 17:08. Kolejny dopiero dwie godziny później. W normalnej sytuacji przejechanie dwudziestu dwóch kilometrów w godzinę po równiutkiej asfaltowej nawierzchni nie stanowiłoby problemu. Ale w momencie gdy miałem już w nogach ponad 100 km, byłem głodny jak wilk i brakowało mi woli walki, a dodatkowo teren falował to w górę, to w dół – te 22 km urastały do niebotycznych rozmiarów. Uparłem się, że muszę zdążyć na ten pierwszy pociąg. Wizja tego, że za nieco ponad godzinę będę już siedział wygodnie w wagonie, a nie na twardym jak kamień siodełku, dodawała mi sił. Odliczając każde pokonane pół kilometra toczyłem się zwolna do celu, a ten przybliżał się z każdą minutą. Gdy tablica z nazwą miejscowości „Malbork” została już za mną – wiedziałem, że będzie dobrze. Za piętnaście piąta kupowałem bilet w kasie a chwilę później doceniałem wygodę zwykłej drewnianej ławki na peronie, która jawiła mi się niczym mięciutka kanapa. Blisko pięćdziesiąt minut trwała podróż do Pruszcza Gdańskiego pociągiem Przewozów Regionalnych relacji Elbląg – Gdynia Główna. Pozostał już tylko ostatni etap – dojazd z dworca do siedziby firmy, gdzie czekał mój samochód. Te trzy kilometry to była droga przez mękę – miałem wrażenie, że siodełko jest naszpikowane kolcami. Tak to jest, kiedy okazjonalny rowerzysta porywa się raz do roku na dystans z jakim mierzą się uczestnicy Tour de Pologne (na tych najkrótszych etapach).
Ogółem trasę z Maroza do Malborka liczącą 130 km pokonałem w czasie 7:15, co daje średnią 17,9 km/h. Licząc tylko efektywny czas jazdy, tempo wyniosło 20,4 km/h. Większość trasy (105 km) stanowiły drogi asfaltowe, pozostałe 25 km to drogi gruntowe, tzw. kocie łby lub płyty betonowe. 87 km przypadło na woj. warmińsko-mazurskie a 43 km – pomorskie.
Tak dla porównania – zawodowi kolarze podczas tegorocznego Tour de Pologne pokonywali odcinki o długości: 135 km, 153 km, 240 km, 218 km, 225 km, 194 km i 25 km. Zwycięzca I etapu TdP, Włoch Davide Martinelli potrzebował na dotarcie do mety 3 godz i 1 min, co daje średnią prędkość 45 km/h. Chyba widziałem taką liczbę na moim liczniku podczas jednego ze zjazdów.
Link do śladu trasy w sports-tracker.com: http://www.sports-tracker.com/