X rajd Z Kompasem – podium w Gdyni

To był nasz piąty rajd Z kompasem. W dotychczasowych występach na trasie Zielonej 21 km aż cztery razy staliśmy na podium, więc można powiedzieć, że dzisiejsze 3 miejsce nie jest zaskoczeniem, a już pewną regułą. Tym razem areną zmagań były znane nam dość dobrze lasy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a konkretnie ich fragment w okolicach Witomina, Kacka, Bernadowa i Kolibek. Baza zawodów zlokalizowana została w szkole przy ul. Orłowskiej w Gdyni. Stąd 28 czerwca o godz. 20:16 wystartowaliśmy jako jeden z 36 sklasyfikowanych zespołów. Zdecydowaliśmy się na wariant odwrotny pokonania trasy (wg malejącej numeracji PK), zapewne jako jedni z nielicznych, gdyż dystans do pierwszego punktu (PK 15) wynosił 3,5 km – co mogło zniechęcać. Punkty kontrolne nr 15, 14, 12, 11, 13 i 9 znaleźliśmy bez większego problemu. Dopiero PK 10 przysporzył nieco kłopotu. Został umieszczony w pasie zarośli, przez które najłatwiej byłoby przedrzeć się z maczetą. Dodatkowo umieszczony został na pochyłym pniaczku tuż nad ziemią. Odnalezienie go pochłonęło 15 minut cennego czasu. Kolejny – PK 8, umieszczony na skraju fikakowskiego jeziorka, pod linią wysokiego napięcia – był prosty do namierzenia. Najwięcej problemów sprawił kolejny punkt kontrolny – ten o numerze 7. Zlokalizowany na trasie dawnej linii kolejowej do Polifarbu – wydawał się raczej banalny. Ale ścieżka w jego pobliżu przebiegała inaczej niż można by się spodziewać, a na mapie nie było jej w ogóle. Dodatkowo sprytnie postawiony został stowarzysz. Po trzecie punkt został postawiony nie dość dokładnie i namierzanie się od skrzyżowania ścieżek nie przynosiło rezultatu. Czas poświęcony na odszukanie i potwierdzenie prawidłowego PK wyniósł 40 minut! Sporo tego czasu to były dywagacje „brać czy nie” stojąc przy lampionie. Po potwierdzeniu PK 7 Marcin poinformował mnie, że z uwagi na złe samopoczucie nie będzie brał aktywnego udziału w nawigacji. Cały ciężar dotarcia do pozostałych 6 punktów kontrolnych spadł na moje barki. Na szczęście lampiony stały tam gdzie powinny, ścieżki też zgadzały się z mapą, więc wędrówka przebiegała sprawnie. Po drodze, w okolicy stacji uzdatniania wody w Źródle Marii, napatoczył się patrol policyjny, którego funkcjonariusze wypytywali o reguły zabawy, liczebność i czas trwania zawodów. Następnie na Sopockiej kierowca osobówki proponował podwózkę do Karwin… No i jeszcze rozjeżdżony quadami teren Adventure Park, gdzie plątanina ścieżek wydawała się nie do ogarnięcia, a śliska glina wprawiała w ruch posuwisty buty, oblepiając je niemiłosiernie. Na deser została jaskinia Śpiącego Szweda nad samą Zatoką Gdańską. Tak myślę, że jak ktoś nie przekopie ciasnego otworu i nie obudzi gościa z północy, to będzie spał jeszcze długo. Na metę dotarliśmy o godz. 3:18, po 7 godzinach marszu. Pokonaliśmy odległość 32 km. Warto wspomnieć, że na deser – co jest tradycją rajdu „Z kompasem” – czekały smakowite śledziki.

 

Komentowanie jest wyłączone